Muzyka

czwartek, 9 lipca 2015


                ... powracam ...


... nie było mnie na blogu ponad rok, ... cały długi rok, ... niefajny rok, ... ciężki rok , rok  który  na pewno zmienił  mnie,  moje życie  i  częściowo życie mojej rodziny,( ... i te zmiany toczą się dalej)
      ... z tego jakieś  200 dni o których czasem chcę zapomnieć, ... wymazać z pamięci ...

 Latem zeszłego roku było jeszcze wszystko OK, ... życie toczyło się swoim rytmem, z normalnymi, lepszymi i gorszymi dniami, które splatały się jak pasemka w warkoczu ...
... i ten warkocz wyglądał jak przeciętnej urody warkocz , nie miał niezwykłych walorów ale też  nie był szarym mysim ogonkiem,
 ... wraz z tym jak odeszło lato i zapanowała jesień mój warkoczyk z dnia na dzień stawał się  potarganym spłowiałym kołtunem, w którym z tygodnia na tydzień było coraz mniej włosów,
... a one same coraz słabsze, ... coraz brzydsze i nie było już warkocza tylko wielki chaos, ...jeden ogromny bałagan, ...beznadziejna beznadzieja
            ... i były momenty że nigdzie jak okiem sięgnąć nie mogłam dostrzec choćby małego światełka nadziei

... ale wierzę, ... ufam, ... wiem, ... teraz już będzie tylko  lepiej, ... bo już jest  lepiej

                  Zgadzam się ze słowami które mówią :

                                   " nic w życiu nie jest po nic i wszystko jest po coś"

Każde nasze doświadczenie i to dobre i to złe ma być lekcją, ma nas czegoś nauczyć ...

... chyba zrozumiałam też sens powiedzenia :

                       "rzeczy (sytuacje) nie są takimi jakimi wydają się być, ale i ...nie są też inne" 


Cała ta historia  ma związek z chorobą mojego dziecka,
która nie przeszła sobie tak jak się nagle, (... albo i nie nagle)   pojawiła,   niestety jest nadal i pewnie jeszcze jakiś  czas będzie, ... a może już zawsze będzie - bo i z taką opcją trzeba się liczyć ...

                  Wszystko zaczęło się od pewnego ranka gdy Młody przywitał mnie na dzień dobry słowami "brzuch mnie boli, ... będę wymiotował" ... no i jak zaczął to tak to trwało jeszcze do niedawna (właściwie trwa bo nie wymiotuje ale brzuch go nadal boli).
Zaczęła się wędrówka od lekarza do doktora, od doktora do profesora a od tegoż do docenta, ... ze szpitala do szpitala, ... z kliniki do kliniki
                                  ... ino efektu żadnego nie było, ... coraz gorzej wręcz było
Dziecko nikło w oczach, topniała nadzieja, znikła wiara w możliwości współczesnej medycyny ,               a o topniejącej w zastraszającym tempie kasie nie wspomnę ...
                                                                               ... eh  ... książkę by o tym można było napisać

Najgorsze było uczucie bezsilności, czas biegł lekarze badali, zmieniali leki, "... proszę czekać leki muszą zadziałać...", stosowaliśmy przeróżne kombinacje dietetyczne, dietę bez glutenową, bez mleczną, bez białkową, bez cukrową  - pozornie  coś się cały czas działo, leczyliśmy się - ale efektu nijakiego nie było,  ... czarna rozpacz po prostu, czarna rozpacz ...

Najbardziej wściekła byłam wtedy gdy czułam, że kolejny "medyk" chce mnie po prostu ino  zbyć ...

            Młody z czasem nie chciał już nigdzie jechać, słyszałam od niego "mamo to nie ma sensu, nikt mi nic nie pomógł".
Pojawiła się stwierdzenia w tonie "życie nie ma sensu", "ja nie chcę żyć", "chcę umrzeć" itp  -                       ... czułam  że mi serce pęka ...

              Całkowity bunt nastąpił po tym gdy go przeciorałam (oczywiście zgodnie z zaleceniami medyków i po części  za własnym "czujem") po różnych psychologach, terapeutach, neurologach i psychiatrach - bo trzeba wykluczyć podłoże psychosomatyczne, (... a wszystko ciągnęło się w czasie - bo terminy odległe, ... a bo to "doktórka" się rozchorowała i termin przesunęli  ci za 3 tygodnie ... - wszyscy wiemy jak to wygląda)

           Podłoża psychosomatycznego nie namierzyli, jedynie obniżony nastrój-depresję reaktywną ...

... no dziwne by było żeby jej nie mieć gdy ból męczy i w dzień i w nocy spać nie daje, a za każdym razem jak zjesz i niezależnie co zjesz, to wymiotujesz - a stan ten trwa nie dni, nie tydzień czy dwa ale ciągnie się miesiącami ... i leczysz się przestrzegasz zaleceń a efektu nijakiego,  ... wyglądasz jak więzień z Oświęcimia, ...spodnie z tyłka lecą, ... wszystkie rzeczy za duże, ... ubyło cię 10 kg, ...siły nie masz, ani do zabawy, ani do nauki, ... ani do życia.
... a jesteś dzieckiem masz 11 lat, ... świat powinien być piękny a  życie beztroskie, ... i wiesz, że takie może być bo przecież jeszcze nie tak dawno takie było ...

            Ostatni marcowy pobyt w klinice na oddziale gastroenterologii zakończył się rozpoznaniem obniżonego ciśnienia dolnego zwieracza przełyku i zaleceniem konsultacji chirurgicznej i ewentualnym rozpatrzeniem  leczenia chirurgicznego.

           Potem byliśmy  na konsultacji u chirurga.
Docent wytłumaczył na czym operacja ma polegać, jakie przypuszczalnie da efekty i jakie mogą być powikłania, na jakie dolegliwości prawdopodobnie pomoże a na jakie niekoniecznie ...
           Po wysłuchaniu wykładu Młody stanowczo oświadczył, że jak skuteczność jest taka jaka jest to niech się doktor sam zoperuje, ... a ja usłyszałam : "mamo jak ty mnie dasz pociąć, to ja ci do końca życia nie wybaczę " ...
... zostałam bez słów, szczeka mi opadła z hukiem  do samej posadzki
... i znów ta bezsilność, ... to okropne poczucie niemocy, ... beznadziei totalnej
Zapytałam docenta co on by zrobił na moim miejscu, jeśli to by dotyczyło jego dziecka ...
Usłyszałam , że to negatywne nastawienie pacjenta może przekreślić pozytywne efekty zabiegu i on na moim miejscu by poczekał ...
... wyszłam z tego gabinetu i naprawdę nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić , ... w ogóle nie wiedziałam co mam robić ...

Kilka dni dochodziłam do siebie i w końcu postawiłam wszystko na jedną kartę ...
... skoro medycyna akademicka jest w zasadzie bezsilna to stawiamy całkowicie na tą nieakademicką, naturalną, ludową, niekonwencjonalną - czy jak  ją tam zwał ...
                                   ... w zasadzie nad czym tu było myśleć ? , gorzej już  chyba być nie mogło

Już w czasie tego "nieudolnego" leczenia akademickiego stosowałam zioła i bioenergioterapię w pomieszaniu z lekami, ale żeby nie było - zawsze uczciwie meldowałam o tym pani docent, która prowadziła Młodego.
 Jej reakcje były różne, niekiedy patrzyła na mnie jak na wariatkę, "... to nie zaszkodzi", "... to może pomóc", "... jak pani w to wierzy" - raczej była sceptyczna, na pewno nie entuzjastyczna ...
Entuzjazm zauważyłam jedynie w kwestii siemienia lnianego, lipy i lukrecji ...
Przy rozmowie o bioenergoterapii ewidentnie zostałam zaliczona do oszołomek - tak to widziałam i tak odczułam ...

A o naszej trwającej wciąż przygodzie z medycyną niekonwencjonalną napiszę w następnym poście.

                                               POZDRAWIAM
                                                   GrosikM






poniedziałek, 2 czerwca 2014

Spacer z psami i leśne fotografie

Wybrałam się dziś z naszym Dolciem i Korą na długi spacer do lasu...
najpierw szliśmy przez śliczne soczyście zielone pola

Dolar był w siódmym niebie, ... wszędzie tyle patyków

Kora podążała przodem, moją ulubioną trasą ...

Myśliwi odnowili paśnik ...

... w modnym stylu shabby chic

... i doszliśmy tam gdzie rosną  stare dęby

i co widzę ??? ... wycięli wszystkie dęby
... i im dalej w las, tym więcej pni







... inne drzewa spotkał ten sam los

... szkoda, tak lubiłam ten dębowy majestatyczny kawałek lasu


Pozdrawiam serdecznie
Grosik  M :)

środa, 30 kwietnia 2014

... magnoliowe love, pola rzepakowe, ... kot filcowy i domownik nowy

 To zdjęcia z przed kilku dni  
    ... niestety magnolia już przekwita :(  , jej przekwitanie przyspieszył  zimny deszcz i grad, który mocno               zaszkodził delikatnym płatkom kwiatów
    ... tawuła na dzień dzisiejszy również nie wygląda tak kwieciście, lodowe kulki i jej  zaszkodziły




   ... a teraz zmiana kolorystyki
   W moim całym (trochę dalszym) otoczeniu połacie żółtego rzepaku,
 ... przez ostatnie dni codziennie po południu  mamy deszcz i burze, słońce świeci wtedy gdy ja jestem w        pracy :(
Zdjęcia rzepakowych pól zrobiłam wczoraj między jedną a drugą ulewą, ... ale zapoluję na te rzepakowe pola w najbliższe wolne dni, ... może uda się je uchwycić w pięknym słońcu przy błękitnym niebie
   


   ... a to mój ostatni twór, filcowy kot  - breloczek do kluczy  :)
   ...miał towarzystwo, ale ono znalazło już nowych właścicieli
   Ostał mi się tylko ten jeden - pierworodny (prototyp ma się rozumieć)
 



Koty się rozeszły do nowych właścicieli, a mi przybył nowy psi domownik ...

                           Dolar był prezentem dla kapryśnej panny, która być możne rzekła "jeśli nie chcesz mojej zguby, labradora kup mi luby"  , ... i luby kupił.
Ale  ...miłość się skończyła "zdarza się" , ... panna odeszła, psa nie zabrała.  Luby został sam z psem, pracował zawsze dużo, a teraz jeszcze więcej, ...może po to by zapomnieć ?
Wypuścił psa rano na 5 minut, wieczorem pewnie na dłużej, ... może 10
Psisko samo w domu, przez 12 godzin na 40 m2 - żaden luksus prawda - wręcz męczarnia ...
Mama lubego nie mogła już znieść tej sytuacji, a że sama nie jest w stanie zająć się tym psem to postanowiła znaleźć mu nowy dom  ... i tak Dolar trafił do nas
Jest przekochany, spragniony ludzkiej uwagi i miłości, na razie nie może się nacieszyć podwórkową wolnością... Najwięcej bawi się z Młodym, a on jest przeszczęśliwy, bo ma swojego psa ...
Tylko taki nieułożony jest, nie chce słuchać. Jak wyrwie się za ogrodzenie to jest ogromny problem by go przywołać, ... nie umie chodzić na smyczy, ciągnie okropnie, nikt z nas nie umie go utrzymać ...
Pies ma 3 lata nie wiem czy da się coś z tym jeszcze zrobić ...
Ogólnie wszyscy są zadowoleni za wyjątkiem naszej Kory, która nie może się pogodzić z tym, że nie cała nasza uwaga jest skierowana na jej psią osobę. Droga nasza psina już się z tym pogodziła ale Korze przychodzi to bardzo opornie. Powarkuje na niego stale i jest wielce obrażona na nas.
Dolar absolutnie nie reaguje na jej zaczepki ignoruje ją totalnie. Mam nadzieję, ze z czasem się dogadają i bawiąc się razem w swej wielkiej  psiej radości będą mi  niszczyć kwiaty na rabatach ...

A oto i sam Dolar ;)

Pozdrawiam serdecznie
Grosik M  :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

..i jak tu nie kochać wiosny


... gdy wyjdę przed dom 
                 .... mam taki piękny widok zieleniącego się lasu ( tu w promieniach zachodzącego słońca)


                    ... bliżej drogi przy rowie kwitnące krzewy tarniny


                  ... cierniste krzaczory obsypane milionami drobnych kwiatuszków


                ... między drzewami, ... a nawet w rowie dywany zawilców


              ... i kępki bladych leśnych fiołków


             ... w moim ogródku  kwitnie różowiutko brzoskwinia  i  słoneczną żółcią forsycja



       ... pod jałowcem śnieżnik


          ... tu i ówdzie szafirki


            ... tulipany, żonkile



              ... jest nawet jedna kwitnąca cesarska korona

                            
                 ...  ale o tej porze roku królową w ogrodzie jest i tak ona :)


        ... i cieszę się tymi widokami jak głupia, myśląc sobie, że kolejny taki spektakl dopiero za rok ... 

Pozdrawiam serdecznie
Grosik M

środa, 19 lutego 2014

" kupiłam sobie wiosnę "


 ... taką małą, malutką


 ... w postaci trzech wielce obiecujących cebulek hiacynta



... wczoraj rozkwitł dołem biały, ... różowy jeszcze w postaci pękatej maczugi



...biały dziś w pełnym rozkwicie



... a niebieski dopiero nabiera rozpędu - ale ma aż dwa pędy kwiatowe

Uwielbiam tą soczysta zieleń liści hiacynta, ... taka mała rzecz a jak cieszy :)

Pozdrawiam ciepło
Grosik M  



niedziela, 9 lutego 2014

Leniwa niedzielka ...


... mam wolną, naprawdę wolną  od X-czasu niedzielkę !!! 

               Nie jestem na uczelni, nie muszę myśleć o pisaniu pracy - bo już ją skończyłam i oddałam !!! :)
 ... jest pięknie, a było by bosko gdyby nie choróbsko co mnie dopadło, ... dokucza mi od kilku dni katarzysko i męczący kaszel, który spać nie daje. Dziś mam leniwą niedzielkę a wczoraj była równie leniwa sobota, przespałam ją w większości, mój organizm musiał chyba odrobić zaległości w spaniu ...
Piękny mieliśmy dziś na Górnym Śląsku dzień, ni jak nie przystający do daty w kalendarzu,
... ciepło, ... słonecznie, ... ptaki śpiewają, ... jak by wiosna miała nastać lada dzień ...

               Jak już się chwaliłam oddałam pracę w czwartek i mimo tego, że przedemną jeszcze obrona to czuję taki wewnętrzny luz, ... nic mi już nie wisi nad głową, ... nic już nie muszę !!! - chwilo trwaj !!!
... wstałam dziś ...jak się już wyspałam (-nie pytajcie która była), poszłam do Kościoła, ugotowałam obiad   (-ponoć dobry,aż mnie zdziwiło bo podejście miałam nieszczególne do gotowania), ... męska część rodziny zasiadła przed TV i olimpiadę śledzą (na skoki i ja popatrzę- nasi w dobrej formie, może nam szczęście dopisze), ... starsze dziecię wiedzę przyswaja,
... a ja zrobiłam sobie kawusię, zapaliłam świeczusię, naszykowałam pączusia i pudełko z chusteczkami niestety też  ... i myk w blogosferę :)))
                              ...  (wreszcie bez poczucia winy, że są inne ważniejsze rzeczy do zrobiena)

Pozdrawiam Was cieplutko  
                   Grosik M