Siedzę w domu na opiece od tygodnia,młody jest chory- ma bóle brzucha.
Diagnozujemy,
badamy, jeździmy po doktorach i nic konkretnego z tego nie wynika.
Żeby
u nas się leczyć to trzeba mieć zdrowie czas i najlepiej dużo kasy.
Dziecko
jak skarżyło się na dolegliwości , tak skarży się nadal. Jeszcze trochę to i ja
się od tego rozchoruję - najpewniej
psychicznie.
Każdego
dnia rano gdy On wstaje, mam
nadzieję ,że usłyszę coś w stylu „mamo , już mnie nie boli !”, ale gdzie tam,
nadal jest tylko: „brzuch mnie boli”, powtarzane z częstotliwością raz na 5
minut.Przy okazji kolejnej wizyty w Przychodni zaszłam do sklepu "Wszystko po 2 zł" i kupiłm se taką ładną latarenkę. Przynajmniej na chwilę mi to poprawiło humor (aż do kolejnego "brzuch mnie boli " ), a zaprawdę powiadam Wam to nie trwało długo.
Oglądam ten post na podglądzie i pokazuje mi,że piszę go o 3:00, chyba czas mam jakoś źle ustawiony, no ale raczkuję dopiero w tym blogowym świecie. Chcę dodać wiadomości o candy na fajnych blogach i tyż nie wiem jak, wiele rzeczy jeszcze muszę przyswoić i opanować... Zresztą chyba i tak tu nikt poza mną na razie nie zagląda.
Jeśli jest inaczej to zostawcie po sobie jakiś znak.
Nie będę pisać więcej bo nastrój mam dziś niespecjalny, poza tym znów muszę jechać do przychodni ze świeżo dziś zrobionym USG rzeczonego chorego brzucha...
POZDRAWIAM Grosik.